Kronika psiego domu tymczasowego

Mini psina z maxi problemem

Mini została porzucona na leśnym parkingu podczas długiego weekendu na samym początku wakacji. Przesiedziała dwa tygodnie z rodziną, która ją znalazła, po czym trafiła pod opiekę Fundacji. Jak się niedługo później okazało, nie chcieli jej zatrzymać ze względu na problemy, które sprawiała. Dwa dni wcześniej spod moich skrzydeł do domu stałego wyleciała Rumba, więc mając wolne miejsce, zgadzam się przygarnąć Mini.

Sunia jest niewielkim mieszańcem, wyglądającym jak krzyżówka szakala i ONka, tyle że w skali 1:3. Waży dziesięć kilo, ledwo sięga do łydki i ma drobną budowę. Przez weterynarza oceniona na półtorej roku.

Przyprowadzona do domu pokręciła się chwilę po pokoju, władowała na sofę i zasnęła obok mnie. Od samego początku sprawiała wrażenie spokojnego psa, ale podczas wywiadu znalazcy sygnalizowali, że niezbyt lubi zostawać sama.

Jak już odpoczęła po podróży, robimy test. Ustawiam kamerkę i wychodzę z mieszkania na pół minuty. Mini idzie pod drzwi i niucha. Zanim robi cokolwiek więcej, wracam. Nie było źle. Bardzo krótkie powitanie, bez nadmiernych emocji. Wracam do swoich spraw, a sunia zwiedza mieszkanie. Po godzinie wychodzę ze śmieciami. Mini kompletnie panikuje. Przez dwie-trzy minuty nieobecności obgryza farbę z metra futryny drzwi i wyrywa próg od drzwi, przy okazji łamiąc sobie kawałek zęba. Niezły wyczyn jak na taką kruszynę. Po wejściu do mieszkania nie reaguję. Sprzątam resztki obdrapanej farby, czekając aż psica się uspokoi. Gdy zeszły z niej emocje, dostała parę głasków i poszliśmy na sofę ułożyć dalszy plan działania.

Tego samego dnia Mini musiała jeszcze raz zostać na kilka minut sama, podczas mojego wyjścia do sklepu i paczkomatu. Tym razem zamykam ją w kenelu z kawałkiem gryzaka. Nie oczekuję cudów, bo do tej pory sunia nie była klatkowana, ale liczę przynajmniej na ograniczenie zniszczeń w mieszkaniu. Mimo że mieszkamy na wysokim piętrze, wychodząc z bloku słyszę jej zawodzenie. Wracam po dziesięciu minutach. Pręty drzwi od klatki są powyginane i umazane krwią z rozciętego dziąsła. Gryzak nieruszony. Czekam minutę-dwie i wypuszczam ją. Prawdopodobnie przez tę akcję jeszcze długo klatka nie będzie się jej dobrze kojarzyć.

Po południu próbujemy trochę popracować. Jest bardzo zdeprymowana. Bardzo krótko utrzymuje uwagę, a po kilku próbach naprowadzenia smaczkiem na „siad” zrezygnowana wraca na sofę. Do wspólnej zabawy chętnie się przyłącza, ale gdy próbuję wpleść nawet najmniejsze elementy wysiłku intelektualnego, Mini jest przytłoczona i odchodzi. Nie wróżę jej kariery w posłuszeństwie. Sukcesem będzie, jeśli nauczy się siadać i zostawać w miejscu choć na chwilę.

Na pierwszych paru spacerach Mini nie załatwiała się. W domu po wieczornym spacerze obsikała leżącą na podłodze skórę. Do listy rzeczy do wypracowania dorzucam naukę czystości. Idziemy spać. Mini kładzie się w posłaniu obok mojego łóżka. Noc przebiega spokojnie.

Opublikowano