Kronika psiego domu tymczasowego

Leo po miesiącu

W ciągu miesiąca Leo zrobił duże postępy. Nadal boi się wszystkiego, czego tylko pies może się bać, ale niespodziewane sytuacje już go nie przerażają i wykazuje większe zainteresowanie tym, co się dzieje wokoło.

W drugim tygodniu pobytu mieliśmy gości. Zwierzak schował się w swojej klatce na widok nieznajomych na swoim terenie. Zachęcany mięsem z puszki wyszedł i dał się chwilę pogłaskać, ale co jakiś czas wracał na minutę do środka by ochłonąć i przekalkulować, czy warto tak ryzykować. Po kolejnych dwóch tygodniach powtórzyliśmy test z nowymi gośćmi. Tym razem wyszedł na powitanie do drzwi, a potem władował się obok na sofę i łapą domagał głasków lub smaczków. Co jakiś czas wracał na chwilę do klatki, ale generalnie siedział z nami.

Zaczął cieszyć się na sygnał wyjścia na spacer, choć na zewnątrz nadal zachowuje się niepewnie. Początkowo najbardziej rezolutny był podczas porannego wyjścia o w pół do szóstej. Łazimy wtedy pół godziny, dołączając do trasy coraz to nowe miejsca. Pozostałe dwa wyjścia początkowo były bardziej nerwowe i nie było sensu ich rozciągać na więcej niż kwadrans, ale z czasem nauczył się tolerować większy gwar. Rekordem była godzinna wyprawa z dokumentami do księgowej. Mimo że poszliśmy w nieznany mu teren, tylko parę razy zawahał się i chciał wrócić. Bardzo dobrze po nim widać kiedy czuje się mniej komfortowo, więc łatwo mi tak dobierać trasy spacerów, by nie przesadzić.

Gwałtowne zjawiska pogodowe – burze i wichury – bardzo go stresują. Na siedząco wtula się w róg klatki i dyszy. Niewiele mogę z tym zrobić – nakrywam klatkę kocem, gaszę światło i daję mu spokój. Po paru godzinach sam dochodzi do siebie.

Nauczył się bawić w podgryzanie – zabawek, kocyka i mnie – ale samemu nie próbuje inicjować wygłupów. Jak go się dobrze nakręci, to stęka, charczy i powarkuje. Potrafi jednak się uspokoić i rozumie co znaczy „ała„. Bawimy się tylko w domu, jednocześnie łamiąc jedną z moich reguł. Póki co na zewnątrz jest zbyt przejęty wszystkim innym. Tylko raz udało się nam chwilę poganiać na trawniku.

Mimo mojego początkowego sceptycyzmu odnośnie wspólnych treningów, w ciągu kilku minut w jednej sesji udało się wypracować „chodź„, „siad„, „waruj„, „czekaj” i „tutaj„. Z uwagi na jego historię, jest wątpliwe, by wcześniej ktoś go nauczył tych poleceń. Nie widać w nim chęci do pracy dla samego faktu robienia czegoś ciekawego z człowiekiem, a jedynie zrozumienie prostej korelacji: jak zrobi co mu każę, to dostanie coś pysznego. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności – dobre i to.

W takim stanie Leo jest gotowy do adopcji, ale na razie nie ma na niego chętnych.

Opublikowano

Kategorie:

, , ,