Kronika psiego domu tymczasowego

Ekspresowa adopcja Warki

Po nieudanym rendez-vous z sunią-rezydentką u ostatnich kandydatów, umawiam się z Warką na wizytę u znajomych psiarzy z nadzieją na lepsze przećwiczenie zapoznań w bardziej kontrolowanych warunkach. Próby kończą się kompletną klapą. Żaden zwierzak nie pozwolił jej podejść na mniej niż metr, budząc frustrację i torpedując jakiekolwiek plany nawiązania znajomości. Nie chcąc jeszcze bardziej pogorszyć sytuacji, rezygnuję z kolejnych takich podejść aż nie wymyślę czegoś nowego.

Dwa tygodnie po ostatniej wizycie trafiają się następni zainteresowani. Są właśnie na feriach gdzieś na drugim końcu kraju i przeglądając z nudy psie ogłoszenia znaleźli Warkę – wyglądającą dokładnie jak ich poprzedni wilczur. Wypełnili ankietę, zadzwonili i powiedzieli, że wracając do siebie będą przejeżdżać niedaleko nas i chcieliby się zapoznać z sunią. Umówiliśmy się na wspólny spacer.

Tym razem na miejscu będzie też przedstawiciel Fundacji. Ciężko powiedzieć co ostatni behawiorysta im nagadał, ale od tamtego czasu zaczęli mieć bardzo dużą presję, by wydać Warkę – choćby i na podwórko. Zaproponowali nawet, że jak to spotkanie pójdzie pomyślnie, to są gotowi z miejsca przekazać sunię. Bez wizyty przedadopcyjnej, bez sprawdzenia gdzie zwierzak będzie trzymany, bez weryfikacji czy chętni mają predyspozycje do opieki nad takim osobnikiem. Ludziom, którzy nudzili się na urlopie i wymyślili, że adoptują pieska.

Plan na tę wizytę jest nieco inny niż dotychczas. Zapoznanie zaczynamy u nas w domu. Wiem, że Warka dobrze toleruje gości i – jeśli nie będą się jej bać – zrobi bardzo dobre wrażenie. Jeśli natomiast przestraszą się jej entuzjazmu i rozmiarów – jeszcze zanim pójdziemy na spacer – będzie jasny sygnał, że lepiej szukać kogoś innego.

Przyjechali o umówionej porze, biorąc ze sobą jeszcze jednego członka rodziny. Warka bardzo serdecznie się ze wszystkimi przywitała. Opowiadam historię suni i pokazujemy sztuczki, których nauczyła się podczas pobytu u mnie. Goście – z powodzeniem – próbują ją nauczyć czegoś nowego. Widać, że mają doświadczenie w interakcjach z psem chętnym do wspólnej pracy. Z niewielkim spóźnieniem przychodzi przedstawiciel Fundacji. Po równie emocjonalnym przywitaniu, w sześcioosobowej grupie wychodzimy na spacer.

Było koło szesnastej – typowa pora spacerowa – więc przez kwadrans minęliśmy z dziesięć psów. Warka przy każdym zachowuje się jak zwykle. Sapie i jeży się, tupta w miejscu, czasem szarpnie, ale usadzona siedzi na dupinie. Rodziny to nie zniechęciło, a dziewczyna, która ją prowadziła bardzo sprawnie radzi sobie z kontrolą. Przedstawiciel Fundacji jest mocno zaskoczony – i reakcją suni, i tym jak zainteresowani radzą sobie z nią i tym, że przez ostatnie cztery miesiące wszystkie spacery faktycznie tak wyglądały, a moje relacje jednak nie były koloryzowane. Wracamy do domu i po standardowej gadce na temat odpowiedzialności podpisujemy umowę adopcji. Przekazuję porcję jedzenia na kilka dni, parę zabawek i kocyk. Nie mają swojej obroży i smyczy, więc te również dostają i jadą do siebie.

Wieczorem mam telefon z pytaniami o jakieś drobiazgi i informacją, że podróż minęła dobrze i teraz zwiedzają podwórko i dom. Następnego dnia dostaję MMSa ze zdjęciem Warki bawiącej się z psem ich znajomych z sąsiedniej posesji. Do Fundacji przekazują, że są bardzo zadowoleni, że psica jest super ułożona, nie sprawia żadnych problemów i szybko przyzwyczaiła się do nowego miejsca. Po tygodniu dostaję jeszcze jeden SMS z podziękowaniami. Nowi właściciele zachowali jej fundacyjne imię. Nie mam dalszych wieści na temat losów owczarzycy.

Warka spędziła u mnie pięć miesięcy. Ten czas wspominam pozytywnie, ale mam też poczucie porażki, bo mimo poświęconego czasu nie udało się poprawić jej zachowania wobec innych psów. Mam też żal do Fundacji, że w imię oszczędności nakłamali jednemu behawioryście, że wszystko się ułożyło, a potem ściągnęli drugiego, który zrobił więcej złego niż dobrego. Liczę, że parę miesięcy spotkań – takich, jakie mieliśmy z Witkiem – by na dobre rozwiązało jej problemy. Nie mniej – czas spędzony z Warką wspominam pozytywnie. Przeżyte przygody wiele mnie nauczyły, zarówno w podejściu do psów, jak i do ludzi.

Opublikowano

Kategorie:

, , ,