Kronika psiego domu tymczasowego

Czego uczę psa na tymczasie

O psich zasadach w moim domu był już wpis. Tym razem będzie bardziej szczegółowo o tym jak komunikuję się z podopiecznymi i czego ich uczę. Nie będę się rozpisywać o tym jak uczyć konkretnych poleceń, bo na ten temat jest wystarczająco wiele poradników.

Przy większości poleceń stosuję jednocześnie komendę słowną i gest. Z moim obserwacji wynika, że psiaki dużo lepiej reagują na gesty. Może to skutek jakichś niedociągnięć pedagogicznych po mojej stronie, ale na potrzeby dogadania się z podopiecznym przez te kilka miesięcy co u mnie spędza, jest wystarczające. W końcu to tylko dom tymczasowy, a nie trening posłuszeństwa.

Punktem wyjścia do komunikacji jest przyciągnięcie uwagi drugiej strony. Używam takiej formy imienia, która składa się z dwóch sylab, czyli na przykład Kloca wołam „Klo-cu„. Jeśli mam możliwość wybrania dla psa imienia, wybieram takie, które jest krótkie, dźwięczne, nie występuje zbyt często w mowie potocznej, a jego publiczne użycie nie budzi zgorszenia. W codziennych sytuacjach, poza treningami, wołam pieska per „piesku„. Oczekiwaną reakcją na jedno lub drugie hasło jest spojrzenie w moją stronę.

Jak już mam na sobie całą niepodzielną uwagę zwierzaka, naturalnym dalszym krokiem jest przywołanie, zwykle na hasło „chodź„, do którego dokładam gest wskazania palcem na ziemi przed sobą miejsca, w które pies ma podejść. Sposób wykonania polecenia nie ma znaczenia – byle tylko pupil zaczął podążać mniej więcej w moim kierunku.

Czasami wprowadzam też przywołanie awaryjne „do mnie„. Tutaj oczekuję, że zwierz najszybciej jak potrafi przybiegnie prosto do mnie. Nagroda jest zawsze tego warta. Tylko dwa zwierzaki tymczasujące u mnie miały wprowadzone to polecenie, choć w praktyce ani razu nie było potrzeby go używać.

Od pierwszych chwil uczymy się kulturalnego poruszania się podczas spacerów, czyli:

  • siadania, gdy czekamy na światłach, jedziemy windą lub z kimś się zapoznajemy. Komenda słowna to „dupina„, a gest to wskazanie palcem na psią dupinę. Dlaczego takie hasło? Bo nie brzmi jak żadne inne używane polecenie, więc łatwiej psu je wyłapać. Dodatkowo to prezent dla przyszłego opiekuna. Zapewne pierwsze, czego będzie uczył psa, to „siad„. Na to polecenie pies nie będzie reagował, ale będzie znał samą czynność siadania, więc jest spora szansa, że szybko skojarzy nowe słowo z już wyuczonym zachowaniem i obie strony będą mieć satysfakcję, że nauka idzie bardzo szybko.
  • ruszania z miejsca – czy to po wcześniejszym siedzeniu, czy wyjątkowo intensywnym obwąchiwaniu czegoś. Podaję hasło „idziemy” i delikatnie smyczą zachęcam do podążania za mną.
  • trzymania się blisko mnie – gdy idziemy zatłoczonym chodnikiem, gdy mijamy inne psy i generalnie w sytuacjach, gdzie kręcenie się na lewo i prawo ciągnąć za sobą smycz jest niewskazane. Komenda do takiego zachowania to „powoli!„, powiązana z lekkim ściągnięciem smyczy.
  • nienapinania smyczy. Gdy zwierzak wyrywa do przodu w niestosownych momentach, zatrzymuję się, mówię „wróć” i wstrzymuję spacer do momentu aż pies nie ustawi się obok mnie. Nie jest to to samo polecenie co przywołanie i służy tylko do korygowania niepożądanego zachowania.
  • swobodnego zwiedzania terenu. Słysząc „leć!” i widząc moją wyciągniętą rękę z palcem pokazującym gdzieś w dal zwierzak wie, że od teraz może swobodnie ganiać na tyle, ile pozwala pełna długość linki, a nawet jak mnie pociągnie w stronę czegoś niezwykle interesującego, to nie będzie korygującego „wróć” tylko razem tam podbiegniemy. To samo polecenie także zwalnia psiaka w innych sytuacjach, na przykład po odpięciu obroży w domu lub po krótkich zabiegach pielęgnacyjnych.

Jak powyższe komendy zostaną opanowane, dokładam:

  • waruj„, połączone z wskazaniem palcem na ziemię tuż przed psem
  • czekaj„, sygnalizowane wyciągniętą ręką z otwartą dłonią, palcami do góry, dawane wtedy, gdy pupil ma pozostać na wskazanym miejscu w dowolnej pozycji. Nie używam „zostań„, bo brzmi za bardzo podobnie do „zostaw„.
  • hop” jako zachętę lub pozwolenie do wskoczenia na wskazane miejsce – sofę lub przeszkodę na psim wybiegu
  • tutaj„, powiązane ze wskazaniem na ziemię obok mnie, do którego zwierzak ma podejść
  • do klatki„, jako szczególny przypadek „tutaj„, używany do odesłania psiaka do legowiska w klatce kennelowej
  • łapa” – bo każdy chętny zgłaszający się po psa, na samym początku spaceru zapoznawczego, w pierwszej kolejności daje taką komendę

Do korygowania niepożądanych zachowań mam kilka poleceń. W zależności od powagi sytuacji, używam:

  • ej!„, gdy widzę, że psiak myśli o zrobieniu czegoś głupiego, ale jeszcze nie zaczął tego robić – na przykład widzi kota, którego chciałby pogonić i zaczyna skupiać na nim całą swoją uwagę. Przy mniej intensywnych bodźcach takie hasło jest wystarczające, by przerwać knucie.
  • nie!„, gdy zwierzak zaczyna robić coś nieakceptowalnego, na przykład bierze do pyska kawałek znalezionego na spacerze żarcia lub próbuje wskoczyć łapami na sąsiada w windzie. Hasłu zwykle towarzyszy wyraźne napięcie smyczy i fizyczne zablokowanie zachowania.
  • kurwa!” używane, gdy pociecha właśnie zrobiła coś, czego nie powinna, bo zabrakło „ej!” lub zostało ono zignorowane. Dotyczy przykładowo zabrania czegoś ze stołu lub przyłapaniu podopiecznego na patroszeniu poduszki.

Kolejna grupa poleceń to słowa, których nauka przychodzi sama i są związane z konkretnymi sytuacjami. „Spacerek!” i „Jedzonko!” nie wymagają wyjaśnienia. „Pobiegamy?” dotyczy sytuacji, gdy wychodzimy na spacer w sportowym (psim i ludzkim) stroju, by sobie trochę pobiegać. „Goście!” to zapowiedź, że właśnie ktoś do nas idzie i za chwilę będą działy się fajne rzeczy.

Podczas wspólnych zabaw sznurem przydaje się „puść” i „łap„. Zamiast tej drugiej nie polecam używania „bierz„, bo brzmi jak „bierz go!„, co może być negatywnie odbierane przez postronnych obserwatorów.

Z psami, które szczekają w nadmiarze, ćwiczymy dawanie głosu na komendę „woof!„. Podobno ułatwia to potem wprowadzenie polecenia „cisza!„, ale do tej pory nigdy nie było ono u mnie stosowane. Jeśli dany zwierzak sam z siebie nie szczeka, to go tego nie uczę.

Przy zabawach węchowych „szukaj!” jest sygnałem do rozpoczęcia pracy nosem. Bardziej pojętnych tymczasowiczów uczę nazw poszczególnych zabawek.

Dla niektórych podopiecznych szczytem możliwości jest zrozumienie „chodź” i „spacerek„. Innych co kilka dni można uczyć czegoś nowego i łącznie zapamiętują kilkadziesiąt poleceń. Intensywność nauki dobieram do predyspozycji psa. Jeśli zupełnie nie ma w nim chęci do współpracy z człowiekiem, to poprzestaję na kilku podstawowych komendach ułatwiających nam wspólne życie.

W momencie adopcji, wraz z psiakiem przekazuję nowemu opiekunowi podsumowanie tego co zwierzak umie. Niezależnie od tego, zachęcam też do zapisania się na przynajmniej kilka lekcji psiego przedszkola lub innego kursu uczącego obie strony jak ze sobą gadać.

Opublikowano

Kategorie:

,