Kronika psiego domu tymczasowego

Zdalna adopcja

Na początku wszystko wskazywało, że Mini nie zabawi zbyt długo w Fundacji. Ładna, grzeczna, mała – idealny pies do adopcji. Z jakichś przyczyn jednak przez pierwsze trzy miesiące nie było na nią żadnych chętnych. Ani jednego telefonu, ani jednej ankiety. Trafiła do mnie na początku wakacji, a pierwszy kandydat trafił się dopiero we wrześniu.

Z danych przekazanych przez Fundację na podstawie rozmowy telefonicznej wynikało, że pani jest zdecydowana brać Mini w ciemno – bez spaceru zapoznawczego, bez dodatkowych rozmów ze mną. Zwykle jest to sygnał ostrzegawczy, ale tutaj miało to jakieś uzasadnienie – trzeba było przejechać 200 kilometrów, a chętna nie miała z kim zostawić swojego dotychczasowego zwierzaka na cały dzień. Zorganizowanie wizyty przedadopcyjnej było również utrudnione. Udało się jednak porozmawiać z wolontariuszami z innej fundacji – tej, z której ta pani wzięła obecnego podopiecznego. Nie widzieli przeciwwskazań w wydaniu jej kolejnego psa.

Pozostała kwestia dostarczenia suni na miejsce. Nowa opiekunka nie była w stanie jej przewieźć z tych samych względów, dla których nie była w stanie przyjechać na wizytę zapoznawczą. Szczęśliwym trafem jeden ze współpracowników Fundacji akurat miał jechać we właściwym kierunku i był skłonny nadłożyć kilka kilometrów. Tak więc po trzech tygodniach od pierwszego kontaktu udało się wyekspediować psinę do nowego domu.

Do tej pory otrzymujemy – ja i Fundacja – zdjęcia i informacje na temat przygód Mini w nowym miejscu i pod nowym imieniem. Charakter suni również się zmienił. Ze spokojnego i cichego psa zmieniła się w zadziornego jazgota ciągle szukającego zaczepki. Szybko podporządkowała sobie psiego rezydenta i teraz ona rządzi w chałupie. Zwierzęcy towarzysz wspiera ją gdy zostają sami, więc problem z lękiem separacyjnym również zniknął.

Opublikowano

Kategorie:

, ,