Kronika psiego domu tymczasowego

O amstaffikowych zabawach

Niektóre zachowania Kloca zmieniały się w zastanawiający sposób – szczególnie te dotyczące kontaktów z innymi psami.

Na samym początku w zasadzie je ignorowała. Nieszczególnie do nich ciągnęła, a jak jakiś już podszedł, to się obwąchały bez większego zainteresowania. Po paru tygodniach, jak przyzwyczaiła się do nowego miejsca, pojawiły się zmiany. Najpierw zaczęła jeżyć kark. Zaraz potem dołożyła do tego skradanie się. Później na ich widok się kładła na brzuchu. Potem wzajemne obwąchiwanie było dużo bardziej nerwowe, ustawiała się bokiem i nie pozwalała zajść od tyłu. Czasami zupełnie ignorowała. Ani razu nie miała negatywnego kontaktu ani sama nie przejawiała agresji, choć na widok skradającego się amstaffa z postawioną sierścią często byliśmy omijani szerokim łukiem – szczególnie przez tych, którzy pamiętali moje spacery z Warką.

Niezależnie od powyższych zachowań, często bawiła się z innymi zwierzakami. Jak już przełamała pierwsze lody, to dalsza interakcja przebiegała wzorowo. Wiedziała kiedy przestać i potrafiła dać znać drugiej stronie, że już dosyć. Najbardziej lubiła zapasy z psami podobnej wielkości. Z mniejszymi zwierzakami się po prostu ganiała. Ze szczeniakami nie wiedziała co zrobić. Stała jak zamurowana i pozwalała się zaczepiać łapami i zębami. Towarzystwo więcej niż jednego psa naraz ją przytłaczało. Kuliła ogon, chowała się za mnie, czasami cicho popiskując.

Puszczana luzem na psim wybiegu próbowała prowokować do ganiania. Pozwalała się dogonić i często zmieniała role, by raz być gonioną, a raz gonić. Niestety, przy jej masie i wysokich temperaturach tego lata, taka zabawa nie trwała dłużej niż kilka minut.

Raz psie zapasy z retriverem skończyły się u weta. Dostała zębem w oko. Nie wyglądało to za dobrze, ale po tygodniu po urazie nie było śladu – nie licząc moich podrapanych nóg i pogryzionych rąk – próby przytrzymania jej podczas oględzin i zabiegu u lekarza. Po tym incydencie przez kilka tygodni unikała większych psów. Z czasem jej to przeszło, ale nie pozwalała już na tak intensywną zabawę.

Mimo moich początkowych obaw, interakcje Kloca z psami były wzorowe – przynajmniej w porównaniu z moimi innymi tymczasowiczami. Zachowywała się bardzo przewidywalnie, nie wykazywała oznak agresji, szanowała sygnały dawane przez inne zwierzaki. Potrafiła pogonić za kotami i gryzoniami, no ale w końcu to terrier.

Opublikowano

Kategorie:

, ,